Właśnie wróciłam ze Szczecina. Z ogromu emocji koncertowych i pokoncertowych nie spałam całą noc, ale tym się nie martwię. Czuję się lepiej niż przed koncertem. Zastanawiam się co to za moc w tych marylowych koncertach, że łapie i niesie jak na fali :-) Otóż ta moc nazywa się Maryla, chwyta każdego za serce i duszę.. Dlatego ubolewam, bo w planie koncertowym został tylko jeden koncert akustyczny Lublin.. :-(. To prawda było porywające ,,Tango na głos..", dołączanie Zespołu do Maryli robi wrażenie.. Bardzo energetyczne i spójne ,, A choćby z gwinta" (naprawdę jeszcze takiego nie słyszałam), równie energetyczne ,,Damą być", ,,Nie ma jak pompa", oczywiście ,,Małgośka, ,,Szparka sekretarka" porywające publiczność, bisowana ,,Wielka woda" i ,,Niech żyje bal". Były ,,Wozy kolorowe", nie było Jarmarków. No i była niespodzianka, nostalgiczne ,,Warto czekać"... Czekałam na ,,Na brudno", Janek czekał na ,,Największą miłość i najcięższy grzech"..
Dziękuję bardzo Pani Maryli, dziękuję wszystkim za to urocze spotkanie. Fantastyczna, spontaniczna, uśmiechnięta grupa młodzieży fanklubowej, którą miałam przyjemność poznać. Muszę ich wyróżnić, bo nie ma co kryć, z nimi się młodnieje, a oni nieco poważnieją :-), to chyba dobre oddziaływanie. Cóż mam napisać w podsumowaniu. Zagrajmy to jeszcze raz, zagrajmy tę symfonię jeszcze nie raz, symfonię dusz, serc, umysłów na melodię marylowych nut..