Tegoroczne, jubileuszowe Opole było wyjątkowe pod każdym względem. W relacjach starałem się przybliżyć, wszystko to co działo się na scenie, w kulisach i samym Mieście.
Stolica Polskiej Piosenki żyła swoim świętem. Cieszyli się mieszkańcy, byli wręcz dumni, że doczekali się Złotego Jubileuszu. Miasto żyło każdego dnia i każdej festiwalowej nocy. Przeboje opolskich festiwali rozbrzmiewały z głośników na ulicach, w pubach... a same Gwiazdy można było spotkać praktycznie wszędzie.
Dodatkowo zorganizowano cała masę imprez towarzyszących - od wystawy tekstów piosenek, po niepublikowane galerie zdjęć z prywatnych zbiorów Artystów. Były także odsłonięcia kolejnych Gwiazd w zasłużonej Alei przy Rynku, po degustację ciastek i lodów festiwalowych.
Słowem tegoroczny Festiwal miał wszystko to, co mieć powinien. W debiutach narodziła się Gwiazda Natalia Sikora, której interpretacja Koni na długo pozostanie w pamięci. Zmierzyła się ona tym samym z mistrzowskim wykonaniem tego utworu przez Marylę. Pozostali Debiutanci również wypadli świetnie. A konferansjerka Maryli z Borysem Szycem zaskoczyła świeżością i oryginalnością.
W premierach narodził się kolejny przebój braci Golec. Ciekawe okazały się także Super Jedynki. Genialna okazała się Katarzyna Kwiatkowska parodiująca Dodę, Ninę Terentiew czy Krystynę Jandę. (Świetne odniesienie do Maryli, która zostawia wszystko w tyle, a konduktorom pokazuje tylko kamyk zielony).
Pod znakiem Jubileuszu w nawiązaniu do słynnego programu (Z tyłu sklepu) stał także tegoroczny Kabareton. Cięte słowo, dowcip i aluzja przypadła do gustu opolskiej publiczności. I choć program zakończył się późno w nocy, publiczność z zadowoleniem i uśmiechem dotrwała do samego końca.
Początek niedzielnej, Gwiazdorskiej Gali rozpoczął Prezez TVP, wręczając kilka godzin przed transmisją telewizyjną specjalne wyróżnienia - Ikony Festiwalu Opolskiego. Odebrali ją wszyscy obecni Artyści.
„Opole! - Kocham Cię” do już creme de la creme i muzyczna wycieczka w przeszłość. Na widok tylu Osobowości i tylu muzycznych wspomnień niejednemu łza zakręciła się w oku. W jednym miejscu i na jednej scenie spotkali się prawie wszyscy Ci, którzy żyją i którzy tworzyli i tworzą ten festiwal od lat. Od piosenkarzy, tekściarzy, kompozytorów (Kasia Gaertner czy Włodzimierz Korcz) po pierwszego konferansjera, jakim był Jacek Federowicz. To było niesamowite i wyjątkowe pod każdym względem.
To tak, jakby same Dobre Anioły czuwały nad Opolskim Amfiteatrem. Całość otworzyła Irena Santor odśpiewując swój wielki opolski przebój, że powrócisz tu... I powrócili, jak te jaskółki (Stana Borysa) do swego gniazda sprzed lat.
Artyści zasiadali na scenie jak w dobrej kawiarni (Retro), a ta niczym wehikuł czasu przenosiła ich w czasoprzestrzeń opolskich zapisów muzycznej historii. Nad całością czuwały dwie pary konferansjerów Joanna Moro z Piotrem Polkiem i świetni radiowcy Marysia Szabłowska z Pawłem Sztompke – w roli głównej.
Przenieśliśmy się tym samym w radość najpiękniejszych lat, tak jak zinterpretowała wielki przebój swojej mamy - Natalia Kukulska. Była jeszcze „Piosenka światłoczuła” i wielki hit „Tyle słońca” - bo faktycznie słońce nad Opolem świeciło tego dnia jakby jaśniej.
Alicja Majewska udowodniła, że cały czas żagiel się bieli, chłopców, którzy odpłynęli...Natomiast Zbigniew Wodecki, Artysta kojarzony z grodem Kraka udowodnił, że dalej śni o Warszawie. Golec uOrkiestra w zapowiedzi samego Prezydenta USA przypomniał „Cichą wodę”, „Lornetkę” i „Ściernisko”.
Skaldowie zaś cały czas są przekonani, że ich ktoś pokochał i pewnie mają rację.
Czerwone Korale Haliny Młynkowej to także wielki przebój opolskich festiwali, dalej już tylko mocny Testosteron – jak zaśpiewała Kayah.
Zespól Feel przypomniał nam, że mamy pokazać, na co nas stać...a Jolka, Jolka pomimo upływu lat, nadal pamięta cały czas lato ze snu.
Andrzej Dąbrowski nieustannie jest przekonany, że do zakochania wystarczy tylko jeden krok. A słodkiego miłego życia, tak jak przed ponad trzydziestu laty ze sceny opolskiej życzył nam zespół Kombii.
Gdy okryjemy już miłość nieznaną (A. Majewska) to pamiętajmy by jej nie stracić, bo świat szybki, jak młody wiatr pędzi co tchu (Kayah i K. Kiljański). I niech rozgrzewa, ogrzewa nas (M. Bajor).
Aga Zaryan przypomniała nam o uciekającym sercu...bo gdzieś w hotelowym korytarzu, krótka chwila (jak przed lat pisała Agnieszka Osiecka). Do tekstów Poetki powracano jeszcze bardzo często...
Genialną interpretacją okazał się wielki song Czesława Niemena w wykonaniu córki Natalii Niemen. Dzięki technice komputerowej zaśpiewała ona wspólnie z Tatą i dalej udowodniła: że nienawiść trzeba zniszczyć w sobie, a ludzi dobrej woli jest więcej nawet teraz - po tylu latach od premiery tego utworu.
Jerzy Połomski, Szanowny Jubilat, przypomniał swój pierwszy erotyk z 1968 roku w utworze „Daj”, by następnie powrócić do przeboju o dziewczynach, no bo jak to jest z dziewczynami panie Jerzy ?
W latach 60. i 70. na deskach Amfiteatru królowały także przeboje Karin Stanek czy Piotra Szczepanika, dziś po latach powróciła do nich Joanna Kulig w w medley'u („O mnie się nie martw”, „Chłopcu z gitarą” i „Rudym rydzu”) i Łukasz Zagrobelny we własnej interpretacji o kormoranach, czy słowie „ Kochać” - które tak łatwo powiedzieć.
Nie zabrakło także laureata pierwszego Festiwalu w Opolu - Bogdana Łazuki, który wzruszał nas aktorskim wykonaniem „To było tak”, autorstwa Wasowskiego, którego stulecie urodzin właśnie obchodzimy.
Rafał Brzozowki zmierzył się z klasykiem Czerwonych Gitar i wykonał przebój z końca lat 70-tych „że tak bardzo się starał” , a ona dalej nie chce go...a może teraz już chce, kto wie ?
Przyszedł i czas na piosenki Wielkie, te które na dobre zapisały się w kanonie festiwali opolskich, jako te wielopokoleniowe, interpretowane często jako swego rodzaju hymny pokoleń.
Do takich z pewnością należą przemawiające słowa, żeby Polska była Polską, wyśpiewane po raz pierwszy z Janem Pietrzakiem w 1981 roku wspólnie ze wszystkimi Artystami pod pamiętnym drzewem nadziei.
Pan Janek (pieszczotliwie nazywany przez Opolan) zaśpiewał ten utwór raz jeszcze łącząc także przesłanie by pamiętać o ogrodach do słów Jonasza Kofty.
I teraz, historia festiwali raz jeszcze zatoczyła swe koło. Zdarzyło się bowiem tak samo, jak na festiwalu w 1986 roku.
Tak samo jak kiedyś przed laty, po występie Jana Pietrzaka przyszedł czas na Barwnego Kolorowego Orła, jakim jest Maryla. Wejście Gwiazdy wprowadziło w zachwyt zgromadzoną publiczność. Jej kreacja, jak zwykle niebanalna - była chyba najpiękniejszą na całym festiwalu.
Na początek zabrzmiała tak jak kiedyś wymowna „Rozmowa przez ocean” - tu wspólnie zaśpiewana z twórcą Andrzejem Sikorowskim. Maryla nie byłaby sobą, gdyby nie sprawiła kolejnej niespodzianki. Bardzo smutna piosenka piosenka retro, czyli słynne kap, kap lecą łzy – zabrzmiała wbrew ustaleniom scenariusza. I to dobrze, bo wypadło to naprawdę super.
Dalej już „Wielka woda”, przesłanie, by dobry Bóg nie dał skosztować tak zwanej życiowej mądrości – by w końcu część pierwszą zakończyć Balem, który hymnem festiwalu już jest.... i tym razem zabrzmiał donośniej i jeszcze głośniej. Bravo!
*
Część drugą Złotego Koncertu otworzyła niekwestionowana osobowość polskiej telewizji Krystana Loska. Podziękowała ona w imieniu wszystkich konferansjerów, którzy przez lata współpracowali i prowadzili święto polskiej muzyki. Potem już kolejno Andrzej Rybiński, wyznał raz jeszcze, że nie liczy godzin i lat, a Zbyszek Wodecki udowodnił, że cały czas zaczyna od Bacha. I nadal bardzo dobrze mu to wychodzi.
Stan Borys powtórzył swój wielki sukces o uwięzionej Jaskółce, tej samej co przed laty przyniosła mu tyle nagród. Były też utwory z repertuaru Urszuli Sipińskiej „Zapomniałam” w odkrywczej interpretacji Renaty Przemyk czy Anny Rusowicz w big-beatowym "Poszłabym za tobą” .
Na takiej Gali, nie mogło zabraknąć wspomnień o Czarnym Aniele Polskiej Piosenki, piosenkę z repertuaru Ewy Demarczyk „Rebeka” usłyszeliśmy w interpretacji Marka Dyjaka.
Lata 80. to nie był dobry czas dla Polski, ale całkiem niezły dla polskiej muzyki i tak z chórem góralskim wybrzmiały nowe i świetne interpretacje takich przebojów jak „Papierowy księżyc”, „Napisz proszę”, „Serca gwiazd” i „Tin Pan Alley”.
Halina Frąckowiak zachwycała formą jeszcze długo po koncercie. Natomiast Małgorzata Ostrowska postawiła na wielki przebój o szklanej pogodzie.
Grzegorz Turnau przypomniał swój wielki przebój z roku 1994 „Cichosza” - otwierając tym samym blok piosenek z tekstem. Potem już Anna Dąbrowska zmierzyła się własną interpretacją Republiki w „Nie pytaj o Polskę”. A Hanna Banaszak przypomniała „Sambę przed rozstaniem”.
Syn Wojciecha Młynarskiego zmierzył się w standardach ojca Wojciecha jak, panowie bądźcie dla nas dobrzy na zimę (tu specjalna wersja dla Meli Koteluk), Lubię wrony czy kultowych „Jesteśmy na wczasach” o pani Krysi z turnusu trzeciego.
Do stołu zaproszono także Elżbietę Wojnowską, która już w 1974 roku z wielką brawurą wykonała utwór o tym by wspominać długie lata i powiedzieć głośno o tym co serdecznie boli. Na Gali Jubileuszowej wykonała piosenkę przez lata zakazaną „Sztuczny miód”. Natomiast Krystyna Prońko powróciła do przebojów „Niech moje serce” i „Jesteś lekiem...”
Magda Umer przypomniała słynnych Okularników, wersja ta na opolskiej scenie przez lata doczekała się już wielu interpretacji. Ta aktualna została przyjęła równie bardzo dobrze. Tak samo jak kultowy już „Zegarmistrz światła” (Tadeusza Woźniaka) i „Biały krzyż” wykonaniu przez Mieczysława Szcześniaka z myślą o tych, których już nie ma wśród nas...
Grażyna Łobaszewska to kolejny rozdział polskiej muzyki, a piosenka, że czas nas uczy pogody wciąż zachwyca i jest pozostaje nadal aktualna.
I tak doszliśmy do finału tego niepowtarzalnego koncertu. Na koniec już tylko wielkie dzieło Marka Grechuty w interpretacji Grzegorza Turnaua o dniach, których jeszcze nie znamy. I debiutujący w Opolu Zespół Śląsk : o Karolince – jako podkład do olbrzymiego tortu, który wjechał na opolską scenę.
Zakończyła się transmisją telewizyjna. A publiczność jeszcze długo ustawiała się w kolejce po słodki wypiek, który ze sceny rozdawały same Gwiazdy z Prezesem Telewizji na czele. Smakował naprawdę przepysznie. Tym samym skończył się Festiwal Wielkich wzruszeń i niesamowitych emocji...
Koncert był przepiękny, Wszyscy wypadli świetnie, natomiast i tak potwierdził on nam znaną prawdę od lat, że niekwestionowaną Królową Polskiej Piosenki pozostaje nasza Maryla. Festiwal mógł się cieszyć Niepowtarzalną Marylą Rodowicz już po raz 33 i pewnie wyrażę nadzieje wszystkich, że tak będzie jeszcze przez wiele wiele lat...
Konrad Cywka
konradcywka@yahoo.de